WCIąż PRZYCHODZI DO MNIE W SNACH. WZRUSZAJąCE WSPOMNIENIE SIOSTRY SKATOWANEGO KAMILKA Z CZęSTOCHOWY

Znała go zaledwie kilka miesięcy. Jednak to były jej najważniejsze miesiące w życiu. Magdalena Mazurek (30 l.) przyrodnia siostra skatowanego bestialsko Kamilka w pierwszą rocznicę śmierci młodszego brata opowiada o swoim życiu. Jest jej bardzo ciężko.

– Czasami pytam Boga, co on ma dla mnie jeszcze? Co ja jeszcze przejdę w tym życiu? Czy ja już w końcu będę miała dobre życie, czy jeszcze coś mnie strasznego spotka? Psychicznie jestem wykończona, staram się być silna dla Fabiana, ale mam czasami takie doły, że chciałabym zniknąć – mówi pani Magdalena Mazurek.

– Mam czasami takie wrażenie, że mi się o po prostu to wszystko śni. Tyle w swoim życiu sama przeszłam, już od dziecka. Po tylu latach chciałam nawiązać kontakt z ojcem. Dowiedziałam się o braciach, poznałam ich. No i taka tragedia nas dotknęła, czy to nie jest zły los, jakieś fatum? – płacze.

Kamilek to był cud, który tak krótko trwał

Pani Magda wychowywana była w placówce. Z ojcem nie miała kontaktu od dziecka, odnalazła go dopiero rok temu. Wtedy dowiedziała się, że ma młodszych, przyrodnich braci: Kamilka i Fabianka. Poznała ich i skradli jej serce. Kamilka nazywa cudem.

Tęskni za nim. – Brakuje mi jego uśmiechu, jego dotyku, tych małych rączek, tych jego wygłupów ze mną i z Fabiankiem… – z trudem powstrzymuje płacz.

Dla świata jej historia i historia jej dużo młodszego brata zaczęła się od dramatycznego wpisu w mediach społecznościowych. – 3 lub 4 kwietnia – dokładnie już nie pamięta. Tuż po odnalezieniu Kamilka przez biologicznego tatę, postanowiła przekazać tragiczną historię chłopczyka z Częstochowy. – Napisałam prośbę o modlitwę. To był akt rozpaczy, bałam się, że mi umrze, no i umarł – płacze.

Śmierć. Rozpacz i ostatnie pożegnanie

Koszmar sprzed roku ma wciąż przed oczami. – Byłam przerażona zdjęciem poparzonego Kamilka, które tata mi przesłał, gdy odnalazł go w takim stanie. Nie wiedziałam, czy mam płakać, jechać do ojca, czy się zwolnić z pracy, co robić? ! – wspomina. Była raz w szpitalu w Katowicach. Tego dnia jej braciszek umierał po raz pierwszy. Był 7 kwietnia. Wtedy lekarze reanimowali go i udało im się uratować Kamilka. Za drugim razem przegrali. 8 maja o godz. 7.01 Kamilek zmarł.

– Walczył 35 dni w szpitalu, miałam wielką nadzieję, że jednak przeżyje, że jeszcze nieraz będziemy się śmiać – opowiada. Pożegnała się z bratem dzień przed pogrzebem (12 maja).

– Kamilek całkiem inaczej wyglądał, niż go zapamiętałam. Widać było oparzenia, rany na twarzy, rączki połamane leciały. Gdy weszliśmy do kaplicy, powiedziałam:" tata to nie jest Kamil"…. Pamiętam, gdy zamknęli trumnę.. Tak krzyczałam, błagałam, żeby się obudził w tej trumnie, żeby nie odchodził. Kochałam go bardzo, tęsknię za nim, on tak mocno moje serce urzekł – opowiada ze łazami.

Medalik i Kamilek zawsze przy sercu

Kamil to był mały cud, mówi o przyrodnim bracie. Na szyi nosi nieśmiertelnik, który otrzymała od dobrej osoby. Na medaliku jest wygrawerowana twarz uśmiechniętego Kamilka, na drugiej stronie krótkie zdanie: "być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, dla niektórych jesteś całym światem".

Kamilek był i jest dla niej całym światem. Magdalena nie rozstaje się z medalionem ani na chwilę. Gdy nam go pokazała, chowając go pod bluzkę, pocałowała go i czule się uśmiechnęła. – W domu mam mnóstwo zdjęć Kamilka. Mam nawet buty, w których chodził. Dostałam od jednej pani nagrania. Jej córeczka chodziła z Kamilkiem do przedszkola, wysłała mi mnóstwo zdjęć i dwa filmiki. Na jednym Kamilek ma 2-latka, na drugim chyba 6 albo 5 lat, jest bez jednego zęba, bez jedynki – opowiada przejęta.

Jednego brata ma w niebie, drugiego na ziemi

Pani Magda jest przekonana, że przyrodni brat czuwa nad nią. – Jak umrę, to może się wstawi do Boga za mną, żebym mogła chociaż go zobaczyć przez chwilę. Nie zasługuję na niebo, może tylko na czyściec, on to jest na pewno w niebie. Chciałabym go raz przytulić, zobaczyć ten jego piękny uśmiech, te oczka, jasne włoski – opowiada czule.

Kamilek często wraca do niej we snach. – Śni mi się w te ważne daty, jak dzień skatowania, czy kiedy trafił do szpitala. Bardzo przeżywam te sny. Ostatni sen był niepokojący, w nocy z 28 na 29 marca. Śniło mi się, że był skatowany, trzymałam go na rękach, wynosiłam z domu – wspomina.

Często porównuje swoje doświadczenia z dzieciństwa i młodszych braci. – Wiem, co to znaczy cierpieć w dzieciństwie, boli mnie każda historia każdego dziecka. Chciałabym, żeby dzieci nie cierpiały tak jak Kamilek, ale wiem, że będą, cierpiały. Instytucje nie dopilnują wszystkich rodzin, w których dzieje się zło, ile już takich dzieci było po Kamilku, mnie serce pęka – mówi zawiedziona.

Spotkania z Fabiankiem

Teraz odwiedza Fabianka, młodszego brata Kamilka. Chłopczyk przebywa domu dziecka. Opowiada, że Fabianek śmiga na rowerze, na rolkach uczy się jeździć. Chłopiec tęskni jednak za domem i Kamilkiem. Od czasu do czasu wznosi paluszek w stronę nieba i pokazuje, że tam jest teraz braciszek.

– "Mada, ty tu dużo, dużo" mówi do mnie. Co w jego języku znaczy tyle, że chciałby długo ze mną być. Gdy wieczorem się rozstajemy, widzę łezki w jego oczach. Wiem, co przeżywa. Gdy byłam w placówce i matka mnie odwiedzała, miałam to samo. Też płakałam. On ma trochę lepiej, bo rodzeństwo w tej placówce, nie jest sam, ja byłam sama. Nie znałam nikogo. Liczę, że jest mu lepiej, na pewno jest mu lepiej – dodaje.

Ale patologia! Tak wyglądało życie "najbliższych" maltretowanego śp. Kamilka. Znajomi rodziny mówią straszne rzeczy

Nowe, zatrważające fakty w sprawie maltretowanego dziecka z Częstochowy

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-05-08T04:45:32Z dg43tfdfdgfd