SADOWNICY Z NIEPOKOJEM PATRZą W NIEBO. "Z DUżYM STRACHEM OBSERWUJEMY TO, CO SIę DZIEJE"

Choć mamy dopiero koniec kwietnia, wiele wskazuje na to, że jesienią tego roku ceny jabłek czy śliwek mogą mocno pójść w górę. Jeśli faktycznie tak się stanie, winę za ten stan rzeczy ponosić będzie nagły, kwietniowy powrót zimy, jaki obserwowaliśmy w całym kraju w minionych dniach. — Jesteśmy pełni obaw — mówią sadownicy z małopolskiego "zagłębia owocowego" w okolicach Łącka. — Tak naprawdę to, czy plony będą mniejsze, będziemy mniej więcej wiedzieć już za około trzy tygodnie — dodają rolnicy, z którymi rozmawiał Onet.

  • Polska ma kilka dużych "zagłębi" gdzie na masową skalę uprawiane są owoce. To okolice Tarczyna i Grójca na Mazowszu, rejon Sandomierza w woj. świętokrzyskim i Sądecczyzna w Małopolsce
  • We wszystkich tych miejscach widać już, że nagłe załamanie pogody spowoduje straty w uprawach
  • Mróz zniszczył część kwiatów z których powinny wykształtować się owoce. Innym problemem jest też brak pszczół. Te nie zapyliły przyszłych owoców, bo przez mróz pochowały się w ulach
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Mrozy (sięgające nawet minus 8 st. C.) oraz śnieg, które nawiedziły Polskę w ostatnich dniach, mocno niepokoją rolników. Po wyjątkowo ciepłej zimie i bardzo szybkim nadejściu wiosny, rośliny ruszyły w tym roku ze swoim okresem wegetacji nadspodziewanie szybko. Jeszcze dwa tygodnie temu w wielu miejscach kraju słupki rtęci pokazywało ponad 20 st.C. Później jednak przyszło ochłodzenie, które utrzymuje się już od kilku dni. Zastopowany został rozwój zbóż, ziemniaków, rzepaku czy truskawek.

Zdaniem specjalistów najbardziej przez mróz w kwietniu ucierpi jednak branża owocowa. Polska ma kilka dużych "zagłębi" gdzie na masową skalę uprawiane są owoce. To okolice Tarczyna i Grójca na Mazowszu, rejon Sandomierza w woj. świętokrzyskim i Sądecczyzna w Małopolsce.

— Z dużym strachem obserwujemy to, co się dzieje — mówi w rozmowie z Onetem Adam, producent jabłek spod Łącka. — Mróz jest już od kilku dni. U nas uprawy położone są w dolinach, więc specyfika sadów jest taka, że w jednym może być nawet kilka stopni mniej lub więcej niż na polu położonym kilkaset metrów dalej. To sprawia, że jedne sady zmarzły bardziej, inne mniej. Jak to się odbije na uprawach? To będzie wiadomo już za około trzy tygodnie. Wówczas będzie już widać jak wiele kwiatów, które dziś są na drzewach, przetrwało i zamieniło się w zalążki owoców — dodaje.

Jak mówią kolejni rolnicy z Sądecczyzny, już teraz można szacować, że jesienne zbiory mogą być o 20-30 proc. niższe niż normalnie. Dotyczy to jabłek i śliwek. Jeśli chodzi o wiśnie czy czereśnie, może być jeszcze gorzej. To wczesne owoce więc drzewa nie będą miały szansy odbić sobie tych kilku dni, gdy zima wróciła.

Zmarzły drzewa i pszczoły

To dlaczego dla sadów mróz jest groźny tłumaczy Stanisław, sadownik z wsi Łukowica leżącej mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Limanową a Nowym Sączem.

— Oczywiście przymrozki wiosną w naszej strefie klimatycznej nie są niczym niezwykłym. Pojawiają się co roku — mówi rolnik. — Problem w tym, że teraz nie mówimy o przymrozkach, tylko mrozie dochodzącym nawet do minus 8 st.C. i trwającym dobrych kilka dni. Ten mróz ścina wodę w wykształconych już liściach oraz nie pozwala rozwijać się kwiatom, jakie pojawiły się na drzewach owocowych — wyjaśnia.

Z tym część rolników próbowała jeszcze walczyć. Wielu sadowników okrywało drzewka agrowłókniną, by osłonić je przed mrozem. Inni rozpalali w sadach ogniska, by podnieść w okolicy drzewek temperaturę.

Jak dodaje pan Stanisław, na niewiele mogło się to jednak zdać. — Mróz powoduje jeszcze jedną rzecz, o której wielu zapomina. Mianowicie jak jest zimno, nie latają... pszczoły. A jak pszczoła nie zapyli kwiatka na drzewku, to nie będzie z niego owocu. To jest podstawowe prawo biologii. I najgorsze jest to, że ten mróz przyszedł właśnie mniej więcej w tym okresie, gdy do zapyleń powinno dochodzić. A przecież pszczół nie mieliśmy jak ubrać. Kurtek im nie ubierzemy — mówi.

Będzie drożej?

Jeśli przewidywania rolników się spełnią i mróz faktycznie zmniejszy jesienne plony to ceny jabłek czy śliwek mogą skoczyć nawet o kilkanaście-kilkadziesiąt procent. Nie odczuje tego raczej branża przetwórcza (dżemy, soki), bo jak mówiono podczas strajków rolników, zapasy w tej są duże.

Przetwórnie sprowadziły w zeszłym roku bardzo dużo tanich owoców z Ukrainy. Gorzej sytuacja może wyglądać na rynku detalicznym. Sadownicy, by odrobić straty, podniosą ceny, a sprzyjać będzie temu fakt, że owoców na rynku będzie mniej. Jeśli tak się stanie, odczujemy to podczas zakupów.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-04-23T14:13:14Z dg43tfdfdgfd